czwartek, 3 maja 2012

Kim że ja jestem, żeby wypowiadać się o informatyce...

Witam,
Siedząc sobie wieczorem, przy lampce całkiem niezłego wina (Astica z 2010r), pomyślałem sobie, że mam wewnętrzną potrzebę podzielenia się moimi przemyśleniami na temat wyobrażenia człowieka określanego mianem informatyk. Duża część moich znajomych, na dźwięk słowa informatyk, ma przed oczami chudego studenta, we flanelowej koszuli, z długimi niedomytymi włosami, które po oderwaniu od klawiatury nie specjalnie potrafi samodzielnie funkcjonować. To stereotyp mojego pokolenia - czyli osób w wieku bardziej zbliżonym do liczby 40 niż 30 :)
Kiedy sam byłem szesnastolatkiem, który określał się mianem informatyka, ehhh to były czasy... miałem wtedy swojego PC`ta - 286AT, 16Mhz z dwoma stacjami dysków (1,44Mb i 1,22Mb - wypas), twardy dysk był jedynie w sferze marzeń (i tak przez jakieś kolejne 2-3 lata). Miałem Nortona, mks_vir`a, turbo pascala i diggera, blockout + prince of persia - szaleństwo !!! Zdecydowanie, byłem informatykiem, nie bałem się tej maszyny nic a nic - nie było tematów za które bym się nie zabrał.
Było absolutnie jasne, że pracować zawodowo będę jako... - no oczywiście - jako informatyk. Tak też się stało - pare lat jakiejś szkoły i trafiłem (zupełnie przypadkiem) do dużej korporacji, której "corem" nie było IT, nie mniej jednak posiadali taki dział - w którym to się znalazłem. Atmosfera była super - młody zespół, same sprytne głowy, pełne pomysłów, na codzień formatowane przez "globalną korporację".
Pierwszym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że jednak są obszary w informatyce, wykraczające poza to co już widziałem i istnieje nie zerowe prawdopodobieństwo, że ktoś widział w tym świecie więcej ode mnie. Tak też oczywiście się stało - cała ekipa z którą przyszło mi pracować, widziała pare innych rzeczy poza nortonem i pascalem. Okazało się, że potęgą komputerów jest sieć ! Cóż za wynalazek - rewelacja - komputer może komunikować się z komputerem co otwiera całe morze nowych możliwości - świetnie ! Uczyłem się bardzo szybko i kolejne obszary zakresu działań "informatyka" przestawały mieć przede mną tajemnice. Nagle, na horyzoncie pojawiło się coś jeszcze, coś o czym niby się już słyszało - ale widzieć to jeszcze mało kto widział - Internet. (No tak, zapomniałem Wam powiedzieć, że wtedy nie było Internetu - a przynajmniej w polsce). To dotarliśmy do miejsca, gdzie mamy Internet w pracy - dość karkołomnie dostarczany, ale w sumie nie o tym miałem tu pisać.
Fajnie... ale co z tym Internetem można robić ? IRC - to było coś, co po pierwsze działało w miarę, przy przepustowości, którą mieliśmy do dyspozycji (128Kbit dla całego działu IT hehe), poza tym spotkałem tam całą masę informatyków mojego pokolenia - mieliśy wspólne tematy, sposób myślenia i zainteresowania. Ale wróćmy do meritum - Informatyk w tamtych czasach - tak tak, Informatyk właśnie poznał Internet i zaczynał uczyć się z niego korzystać. To było już wtedy potężne narzędzie - chociaż nie było googli i facebooka, a nawet gadu-gadu - to i tak było super.
Był to okres, w którym zapoczątkował się podział na jakieś specjalizacje w ramach słowa Informatyk - nagle okazało się, że to jest podmiot podzielny, a nie niepodzielny jak było do tej pory. W pracy zaczeliśmy się dzielić na zespoły zajmujące się "domeną NT", starą siecią Novell i nawet pojawili się jako osobna grupa programiści - fajne, niby sami informatycy, a jednak zajmowali się czymś innym.
Był to jednocześnie okres bardzo intensywnej ekspansji pewnej firmy, zajmującej się produkowaniem systemów operacyjnych z okienkami :) Presja była na pozbycie się novella i zastąpienie go w pełni serwerami "okienkowymi" oraz zmigrowaniu wszystkiego co się da na tę platformę.
Co było dalej w następnym odcinku....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz